W koncu koła złapały grunt. Ruszył. Spojrzał w lusterko i
zobaczył ogien i dym wzbijajace sie ponad drzewa. Ona nie ¿yje. Zabiłes ja. Wysłałes jej czarna dusze prosto do piekła. Zasłu¿yła sobie na to! Właczył radio. Poprzez głosy na antenie i szum silnika przedarła sie znajoma, kojaca piosenka Jima Morrisona. Come on, baby, Light my fire... Nie, nigdy wiecej. Ta dziwka ju¿ w nikim nie rozpali ognia. Nigdy. 1 Nic nie widziała, nie mogła mówic, nie mogła... O Bo¿e, nie mogła ruszyc reka. Próbowała otworzyc oczy, ale nie była 8 w stanie uniesc powiek. Ka¿da wa¿yła tone i paliła oslepiajacym, ostrym bólem. - Pani Cahill? Pani Cahill? Ktos poło¿ył chłodna dłon na jej rece. - Pani Cahill? Słyszy mnie pani? Uprzejmy kobiecy głos zdawał sie dochodzic z bardzo daleka… z drugiej strony bólu. To ja? Ja jestem pania Cahill? Nie wydało jej sie to mo¿liwe, ale nie wiedziała dlaczego. - Jest tu pani ma¿. Chciałby sie z pania zobaczyc. Mój ma¿? Ja nie mam... Bo¿e, co sie ze mna dzieje? Trace rozum? Kobieta z cie¿kim westchnieniem cofneła dłon. - Przykro mi. Ciagle nie reaguje. - Jest w szpitalu od szesciu tygodni - odezwał sie meski głos. Ostry. Stanowczy. - Od szesciu tygodni, na miłosc boska, i nie ma sladu poprawy! - Ale¿ oczywiscie, nastapiła poprawa. Oddycha teraz sama, zauwa¿yłam ruchy gałek ocznych pod powiekami, kaszlała i próbowała ziewac - a to oznacza, ¿e mózg nie został uszkodzony... O Bo¿e, mówia o uszkodzeniu mózgu! - Wiec dlaczego jeszcze sienie obudziła? - Nie wiem. - Cholera. - Me¿czyzna zni¿ył głos. - Prosze dac jej czas - rzekła łagodnie kobieta. - Oczywiscie nie mamy pewnosci, ale niewykluczone, ¿e ona nas teraz słyszy. Tak, tak, słysze was, ale nie nazywam sie Cahill, nie jestem me¿atka i umieram z bólu. Na litosc boska, niech mi ktos pomo¿e! Jesli to jest szpital, to na pewno macie tu kodeine czy morfine albo... albo chocia¿ aspiryne. Znów zaczał ja spowijac mglisty kokon snu, a ona bardzo chciała ulec tej sennosci i przez jakis czas nie czuc niczego. - Marla? To ja, Alex. - Głeboki baryton rozległ sie teraz znacznie bli¿ej. Wydał sie głosniejszy. Jakby me¿czyzna stał 9 zaledwie kilka centymetrów od łó¿ka. Poczuła dotyk jego dłoni, kiedy scisnał jej ramie. Chciała pokazac mu jakos, ¿e go słyszy, ale nie mogła sie ruszyc. Ani troche. Doleciał ja zapach jego wody kolonskiej, domysliła sie, ¿e musi byc droga. Ale skad mogła wiedziec, czy to prawda? Palce na jej skórze były miekkie, gładkie... Rece Aleksa. Rece