Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/grafika.suwalki.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra9/ftp/grafika.suwalki.pl/paka.php on line 5
...

...

  • Ernestyna

...

22 April 2021 by Ernestyna

w czymś oparcie (bo wszystko wokół zdawało się kołysać), Milla powiedziała: - Czemu faceci zawsze „dają sobie odciąć lewe jajo", a nigdy prawe? Coś jest nie tak z tym lewym? A może prawe jest ważniejsze? - Źle nas oceniasz - Diaz przymknął oczy, a na ustach znów zagościł mu lekki uśmiech. - Mężczyzna traktuje oba swoje jaja z równą atencją. - W takim razie czuję się zaszczycona twoją poprzednią uwagą. - Ale nie zainteresowana. W tym właśnie miejscu mogła jeszcze spokojnie powiedzieć „nie" i bezboleśnie zakończyć sprawę. Zamiast tego, nie mogąc zmusić się do kłamstwa, Milla zamknęła oczy i pozwoliła zapaść niezręcznej ciszy Poczuła jakiś ruch w pobliżu, Diaz wsparł się na łokciu, nachylił nad nią i przesłonił jej słońce. - Lepiej powiedz „nie" - mruknął, kładąc rękę na jej brzuchu. Poczuła w tym miejscu gorąco, przez mokre ubranie, ciepło jego dłoni dotarło do zmarzniętej skóry. Potem palce mężczyzny wśliznęły się do dżinsów i gorączka ogarnęła nagle całe ciało Milli. - Nie zamierzam robić nic tu i teraz - ciągnął. - Musimy wrócić do samochodu. Skała to bardzo niewygodne miejsce do wiadomego celu. Nasze ubrania są mokre, a wspominane jaja tak mi się skurczyły z zimna, że szukałbym ich pewnie z tydzień. W dodatku nie mam gumek. Ale za parę godzin wszystko będzie wyglądać inaczej, więc radzę ci się zawczasu zdeklarować. an43 288 Miał zupełną rację. Powinna powiedzieć „nie" właśnie teraz. Ale nie powiedziała. Pomimo wszystkich zdroworozsądkowych powodów, które sama sobie przedstawiła... nie powiedziała nic. Zamiast tego otworzyła oczy i zwróciła twarz ku Diazowi, który właśnie pochylał się nad nią. Jego wargi były zimne, lecz jej - jeszcze zimniejsze. Ale język Diaza był ciepły, a pocałunek delikatny, wręcz nieśmiały - tak łagodnie i ostrożnie badał jej usta. Jego lewa dłoń utonęła w burzy mokrych włosów Milli; pocałował ją głębiej, mocniej, obejmując kobietę w pasie i przyciągając do siebie. Dotyk tego silnego ciała wywołał w Milli kolejną falę gorących dreszczy. Prawie zapomniała o chłodzie i przemarznięciu, choć wciąż drżała w mokrym ubraniu. Diaz oderwał się od ust Milli i odgarnął mokre włosy z jej twarzy, nie spuszczając wzroku z kobiety. - Musimy wrócić do samochodu i się ogrzać. Słońce niebawem zajdzie, a nie chciałbym, żeby zmierzch zastał nas tu w mokrych ciuchach. - W porządku. Diaz przesunął się na bok, a Milla z trudem zdołała usiąść obok niego. - Myślisz, że Norman zawiadomi kogoś, da znać, choćby po to, żeby odnaleziono nasze ciała? - Nie sądzę. Słyszałaś, co do nas krzyknął? - Coś tam krzyczał, ale nie zrozumiałam słów. - Krzyknął „powodzenia". an43

Posted in: Bez kategorii Tagged: na którym palcu nosić pierścionek, agata wolna tvn24, jaki odcień blondu,

Najczęściej czytane:

coś o tym. Oparłaś głowę na moim ra¬mieniu, więc nie mogłem się ruszyć. Do tej pory mam zesztywniały kark, a do tego plamę na koszuli, bo pieluszka Henry'ego przesiąkła... Jest więc dowód. ...

- Na pewno nie spałam z głową na twoim ramieniu. Zmyślasz! W ogóle cała ta rozmowa jest bez sensu. - Z tym akurat się zgadzam. - Zerknął na zegarek. - Kolacja zostanie podana za kwadrans, przedtem Ingrid i ja wypijemy w salonie małego drinka. Będzie mi miło, jeśli do nas dołączysz. - Nie mam najmniejszej ochoty... ... [Read more...]

d Różą. ...

Kiedy Mały Książę otworzył oczy, stał przed obliczem Króla, którego ta wizyta bardzo ucieszyła: - Witam cię łaskawie, mój ambasadorze - powiedział Król królewskim tonem.- Wszak podczas ostatniej audiencji mianowałem cię ambasadorem... ... [Read more...]

ał pojęcia o piekle, jakie zgotował placówce, nad którą sprawował pieczę. Miał jeszcze żałować dnia, w którym zabrał małego z więzienia. Przez kolejne pięć lat Huff żył, a raczej egzystował, w sierocińcu prowadzonym przez ludzi, którzy głosili miłość Jezusa Chrystusa, a jednocześnie potrafili rzemiennym pasem zbić na kwaśne jabłko podopiecznego, który spojrzał na nich krzywo, tak jak to często czynił Huff. Gdy miał trzynaście lat, uciekł z tego więzienia. Odchodził, żałując tylko jednego - że ten skurwysyn w garniturze w paski nie wiedział, że to Huff go zabił. Powinien był go obudzić i pozwolić mu włożyć okulary, zanim udusił go poduszką. Nie popełnił tego samego błędu z panem J. D. Humphreyem. Upewnił się, że morderca jego taty go widział i usłyszał nazwisko, które Huff wyszeptał mu do ucha, nim udusił go w jego własnym łóżku, podczas gdy żona pana Humphreya chrapała spokojnie tuż obok. Policjant oszczędził mu kłopotu planowania kolejnego zabójstwa. Huff rozpytał się o niego w mieście i dowiedział się, że oficer próbował rozdzielić dwóch Murzynów, którzy kłócili się o psa do polowań. Jeden z nich miał nóż, który wylądował zanurzony po rękojeść w brzuchu policjanta. Podobno umierał, wrzeszcząc. Od chwili, gdy zginął jego ojciec, Huff miał bardzo niską opinię o ludziach z odznakami policyjnymi. Jego pogarda znalazła swoje ujście w tej chwili: - Co znowu wymodził ten gnojek, Scott? Beck opowiedział mu o wczorajszym przesłuchaniu. Chris przerywał mu od czasu do czasu ironicznymi w tonie protestami lub zgryźliwymi żarcikami na temat detektywa. - Chris, twoje wyjaśnienie rozmowy telefonicznej z Dannym powinno usadzić Scotta - powiedział Huff, gdy już Beck zakończył swe wyjaśnienia - zwłaszcza że to ja poprosiłem cię o wybicie bratu z głowy jego dewocji. Widzę jednak, że Scott jest zawzięty i ambitny, co trochę mnie martwi. Wygląda na to, że nie zamierza się poddać i odrzucić tych nonsensów. - Obawiam się, że masz rację - zgodził się Beck. - Nie rozumiem, co się dzieje z Rudym - poskarżył się Chris. - Za każdym razem, gdy musiałem się spowiadać, oddawał całą władzę w ręce Scotta. Musiałem tam siedzieć i wysłuchiwać różnych idiotyzmów ze strony tego kmiota, a Rudy nie powiedział ani słowa. Może czeka na podwyżkę? Jeśli tak, dajmy mu kilka banknotów i skończmy tę sprawę albo sami przystąpmy do działania i zabawmy się w detektywów. - Detektywów? - Huff przeniósł wzrok z Chrisa na Becka. - O czym on mówi? - Chris uważa, że ktoś zabił Danny'ego i celowo skierował podejrzenie na niego. - Ktoś mnie wrabia, Huff. Huff podniósł oparcie swojego fotela do nieco wygodniejszej pozycji. - Wrabia cię, tak? Co sądzisz o tej teorii, Beck? - To prawdopodobne. Przez te wszystkie lata narobiłeś sobie wielu potężnych wrogów. Przypuszczam, że jeśli ktoś chciałby uderzyć naprawdę mocno, zaatakowałby jedno z twoich dzieci. A oskarżenie o to drugiego dziecka przyniosłoby temu komuś podwójną satysfakcję. - Jakieś pomysły co do tego, kim jest ten człowiek? - Klaps Watkins - rzekł Chris. Huff patrzył na niego przez kilka minut, a potem z jego piersi wydobył się grzmiący śmiech. - Klaps Watkins? Nie ma na tyle rozumu, żeby zabić robaka i uniknąć za to odpowiedzialności. - Posłuchaj mnie, Huff. Klaps jest przestępcą. - Jasne. Wszyscy Watkinsowie to degeneraci, ale nie wiedziałem, że są mordercami. - To awanturnicy, agresywni z urodzenia. Po trzech latach w Angoli Klaps mógł nauczyć się, jak ...

zabijać ludzi. - Chris pochylił się do przodu, siedząc na samym brzegu kanapy. - Gdy tylko wyszedł z więzienia, zapewne wściekły na cały świat, zgłosił się do pracy w naszej odlewni. Danny odrzucił jego podanie. Podobnie jak wszyscy inni, Klaps zdawał sobie sprawę, że zatrudniamy wielu przestępców na warunkowym, ponieważ pracują za małe pieniądze. Nadziany forsą Danny reprezentował wszystko, czego nienawidził Klaps i co winił za wszystkie swoje niepowodzenia. I oto Danny nie przyjmuje go do pracy. W połączeniu z incydentem, w którym braliśmy udział wszyscy trzy lata temu, wydaje mi się, że stanowi to wystarczająco dobry motyw do morderstwa z zemsty. - Watkins mógł obserwować Danny'ego, czekając na odpowiednią chwilę, aby zadać cios - przejął opowieść Beck. - W niedzielne popołudnie poszedł za Dannym do domku rybackiego. Taka jest nasza hipoteza. - Klaps jest wystarczająco głupi, żeby zapomnieć o przyniesieniu przynęty, gdy ustawiał wszystko tak, aby wyglądało na to, że Danny wybrał się na ryby - dodał Chris. - Nie wiedział również o awersji Danny'ego do łowienia. Huff wstał z fotela i okrążył pokój, sycąc się widokiem swojej własności i piekącym smakiem tytoniu na języku. - Wszystko to brzmi pięknie, przyznaję, ale to tylko spekulacje. Nie masz niczego na poparcie swojej teorii. - Mam Klapsa - odparł Chris. - Zrobił się strasznie zadowolony z siebie, inaczej w ogóle nie podszedłby do Sayre w barze, nie sądzisz? Nigdy przedtem nie próbował jej podrywać. Kolejnego wieczoru zaś obraził całą naszą rodzinę. Beck jest świadkiem. Huff rzucił spojrzenie na Becka, który pokiwał twierdząco głową. - To prawda. Inni też to słyszeli. - Co na to Rudy? - Wspomniałem mu o tym raz. - Nie wydawał się chętny do skorzystania ze wskazówki - powiedział Chris, wyraźnie wkurzony pozorną obojętnością szeryfa. - Nie sądzisz, że powinien przesłuchać Watkinsa? - Co najmniej. - Huff podszedł do stolika i strząsnął popiół z papierosa do popielniczki. - Rudego zostaw mnie. Zanim ktokolwiek zdołał powiedzieć coś więcej, Selma zapukała lekko do drzwi i natychmiast weszła. - Przesyłka, panie Hoyle. Huff gestem nakazał Beckowi odebrać kopertę FedExu. - Cokolwiek to jest, mógłbyś się tym zająć? - poprosił. - Oczywiście. Beck wziął kopertę od Selmy i otworzył ją. W środku była pojedyncza kartka papieru. Huff obserwował Becka, który szybko przebiegł ją wzrokiem, a potem przeczytał wiadomość ponownie, tym razem uważniej. Gdy skończył, przeklął pod nosem. Huff zauważył zaniepokojone spojrzenie, jakie rzucił Chrisowi. - Złe wieści? - spytał. - Dalej, mów o co chodzi. Beck się zawahał, co jeszcze bardziej zirytowało Huffa. - Do diabła! - wrzasnął. - Kto tutaj rządzi, ja czy nie ja? - Przepraszam, Huff - odparł cicho Beck. - Oczywiście, że ty. - Skoro tak, przestań się ze mną bawić w kotka i myszkę i powiedz, o co chodzi. - To list od Charlesa Nielsona. Słyszał o wypadku Billy'ego Paulika. Huff włożył papierosa do ust i zaczął balansować na piętach. - I? - I zanosi się na niezłą zabawę - westchnął Beck. Chris nie był zadowolony, gdy wrócił do swojego biura po burzliwym lunchu z Huffem, na którym stary narzekał na wszystko, począwszy od Charlesa Nielsona, a skończywszy na Selmie, i zastał przed drzwiami George'a Robsona. - Znajdziesz dla mnie chwilę czasu, Chris? Nie potrafił wymyślić żadnej rozsądnej wymówki, więc gestem zaprosił go do środka. Pod względem fizycznym George nie byt imponującym człowiekiem. Jego osobowość również nie przyciągała doń przyjaciół. Jego bojaźliwe próby zadowolenia innych wywoływały u ludzi irytację. George był przerośniętym durniem, który próbował się dostosować do każdej sytuacji, i mógł nawet wmówić sobie, że się mu to udało, nie zdając sobie sprawy, że nie ma na to najmniejszych szans. To właśnie jego zdolność do oszukiwania samego siebie uczyniła z niego idealnego kandydata na stanowisko, jakie zajmował. Chrisowi wydało się zabawne, że George jest tak radośnie nieświadomy tego, iż mężczyzna, który właśnie zaprasza go do zajęcia miejsca na krześle i oferuje coś do picia, robi z niego rogacza. - Nie, dziękuję - odparł George. - No i? - Chodzi o podajnik. Dziś rano przyjechał człowiek, żeby wymienić pasek klinowy. - W takim razie w czym jest problem? - Powiedział... to znaczy ten inżynier powiedział, że powinniśmy wyłączyć podajnik do chwili, gdy przejdzie remont kapitalny. Chris odchylił się na krześle i zmarszczył brwi. - Huffowi nie spodoba się ten pomysł. - Tak sądzę. - W takim razie, co ty byś polecił? Chris spojrzał na niego łagodnie. George oblizał wargi. - Cóż... bezpieczeństwo jest moją największą troską. - Oczywiście. - Ta maszyna kosztowała człowieka utratę ręki. Bawiąc się tym, jak George wije się pod jego nieustępliwym spojrzeniem, Chris nie odezwał się ani słowem. - Jednak... jednak moim zdaniem - zająknął się George - remont kapitalny nie będzie konieczny. Myślę, że podajnik jest gotowy do pracy. Chris uśmiechnął się do niego. - Polegam na twoim doświadczeniu w kwestii BHP, George, podobnie zresztą, jak Huff. Wiesz o tym, prawda? Jeśli twierdzisz, że taśma została naprawiona i jest bezpieczna w użyciu, to z pełnym zaufaniem możemy ją włączyć. Coś jeszcze? - Nie, to wszystko. - Wstał i ruszył do wyjścia. Już w drzwiach zatrzymał się i odwrócił. - Właściwie to mam jeszcze jedną sprawę. Chodzi o Lilę. Chris, który zaczął przeglądać wiadomości pozostawione na biurku, przerwał i spojrzał na George'a. O co, do diabła, mu chodzi? Czy ta głupia suka przyznała się do romansu? Wydała się przypadkiem, czy co? - Lilę? - spytał uprzejmie. George przełknął głośno ślinę. - Niedawno moja żona wspomniała, że powinniśmy zaprosić cię kiedyś na obiad. Huffa oczywiście również. Czy zechciałbyś przyjść? Chris się odprężył. - No, nie wiem. Czy Lila dobrze gotuje? George parsknął nerwowym śmiechem i poklepał się po brzuchu. - Chyba widać - znów oblizał wargi. - Chociaż wczoraj musiałem poradzić sobie samemu. Lili nie było. - Naprawdę? - Chris wrócił do przeglądania różowych karteczek z wiadomościami. - Poszła odwiedzić chorą przyjaciółkę. - Mam nadzieję, że to nic poważnego. - Nie sądzę, ale Lila wróciła do domu bardzo późno. Chris ponownie spojrzał na George'a. - Mając taką żonę, jak Lila, też bym się martwił o jej bezpieczeństwo i dobre samopoczucie, George. Nie każ nam czekać zbyt długo na ten proszony obiad, dobrze? George pokiwał głową, zawahał się, jakby niepewny, czy powinien już zakończyć spotkanie, a potem odwrócił się i pospiesznie wyszedł z biura. - Jezu drogi - wymruczał Chris. Nie dziwota, że Lila pieprzyła się, jakby nie było jutra. - Mój mąż umarł w zeszłym roku - oznajmiając to, pani Loretta Foster przeżegnała się. - Niech Bóg ma w opiece jego duszę. - Przykro mi. Czy był na coś chory? - Zdrowy jak ryba, przez całe życie. Pewnego dnia po prostu padł trupem dokładnie tutaj, gdy nalewał sobie kawy. Zator w płucach. Lekarz powiedział, że nie żył już, zanim dotknął podłogi. - Nagła śmierć zawsze jest ogromnym szokiem. Spalone trwałą siwe włosy poruszyły się jak wiązka siana, gdy pani Foster pokiwała głową. - Dobre tylko dla tego, kto odchodzi. Bez bólu i bez problemu - powiedziała, pstrykając palcami, - Gorzej z tymi, którzy zostają. W każdym razie, teraz jesteśmy tylko we dwoje, ja i mój chłopczyk - machnęła w stronę syna, który siedział przed ogromnym, zajmującym niemal całą ścianę małego salonu telewizorem, oglądając kreskówki. Wydawał się pochłonięty starymi odcinkami Rocky'ego i Łosia Superktosia. Pani Foster postawiła przed synem tackę z paczką chipsów i szklanką soku pomarańczowego, nakazując, aby był ostrożny i nie rozlał napoju na dywan. Chłopak nie zwrócił na nią uwagi, podobnie jak wydawał się kompletnie nieświadomy obecności Sayre, która usiadła z jego matką przy stole kuchennym, sącząc słodką mrożoną herbatę. „Dziecko" pani Foster miało czterdzieści parę lat. - Pewnie pani zauważyła, że nie wszystko z nim w porządku - wyszeptała cicho, tak że Sayre z ledwością usłyszała ją poprzez rysunkowe hałasy dobiegające z głośników telewizora. - Taki się urodził. Nie zrobiłam niczego głupiego, kiedy byłam w ciąży. Po prostu taki los. - Dziękuję, że zgodziła się pani na poświęcenie mi czasu dzisiejszego popołudnia. - Sayre nie wiedziała, co innego mogłaby powiedzieć. Chichot pani Foster zatrząsł jej obfitym biustem. - Zazwyczaj nigdzie się nie wybieramy. Poza niedzielami, kiedy chodzimy na mszę, każdy dzień przypomina następny. Mój chłopczyk jest zawsze zadowolony, kiedy przyszykuję mu kolację przed wpół do szóstej. To wszystko, czym zajmuję się popołudniami, więc cieszę się z towarzy-stwa i obecności kogoś, z kim mogę porozmawiać. Ale nie ukrywam, że jestem ciekawa, dlaczego się pani tu pojawiła. Nazwisko Loretty Foster znalazło się na liście, którą Sayre otrzymała w sądzie od znajomej ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 grafika.suwalki.pl

WordPress Theme by ThemeTaste