byłoby po prostu mu uwierzyć, w niego uwierzyć!
Tylko że jeszcze nie zwariowała. Rany i szwy nadal ją piekły, ale siły wracały, więc zmusiła się do konfrontacji z rzeczywistością. Nie miała innego wyjścia, jak tylko z całą energią stawić czoło Christophe-rowi. Jeśli teraz się na to nie zdobędzie, to skończy jak te wszystkie regularnie bite żony, zbyt mocno zdołowana, by upomnieć się o swoje prawa. Zaplanowała sobie całą rozgrywkę. Nie będzie żadnych sztuczek, żadnego kręcenia, po prostu powie mu, żeby przyjechał do Marlow w tygodniu, kiedy dzieci będą w szkole, a Gilly zajęta gdzie indziej. Było to w środę, osiemnastego września. Dziesięć dni po operacji, dziesięć dni i kilka godzin po tym, jak Christopher ją zgwałcił, czuła się tak, jakby minęło całe życie - co brzmiało jak frazes, a jednak było prawdą. Postanowiła, że rozmowa odbędzie się w jej gabinecie -na jej, a nie jego czy wspólnym terytorium. Poprosiła go, by zajął miejsce w skórzanym fotelu, po drugiej stronie jej biurka. - Czuję się jak na rozmowie kwalifikacyjnej - zauważył. - Dużo czasu minęło - zaczęła Lizzie z wyschniętymi ustami - odkąd zagroziłam, że od ciebie odejdę. Ale po tym, co zrobiłeś w noc po swoich urodzinach, przekonałam się, że jestem to winna zarówno naszym dzieciom, jak sobie samej... - Na pewno wiesz - przerwał jej zapalczywie - musisz wiedzieć, że nie miałem zamiaru cię skrzywdzić. Nigdy z premedytacją nie zrobiłbym czegoś takiego! Dobry Boże, gdybym tylko mógł cofnąć wszystko, co się stało tej nocy, to natychmiast bym to uczynił! - To, co zrobiłeś, nazywa się gwałt. Pobiłeś mnie i zgwałciłeś na tyle brutalnie, by mnie zranić. I tego już nie da się cofnąć. - Lizzie za wszelką cenę starała się zachować rzeczowy ton. - Ale przynajmniej dochodząc do siebie po operacji, miałam czas przemyśleć pewne sprawy. I podjęłam kilka decyzji. - Przestań. - Nadal jestem gotowa z tobą zostać ze względu na Jacka. Nie - Edwarda i Sophie, ponieważ oni z czasem by się z tym pogodzili, natomiast Jack raczej nie. - Nabrała powietrza. - Mimo to zostanę tylko pod pewnymi warunkami. - Wszystko, co zechcesz. - Łatwo ci obiecywać - zauważyła sucho. - Ale przerabialiśmy to już kiedyś, pamiętasz? Zanim się okazało, że oczekuję Sophie. Wtedy też powiedziałeś: „wszystko". - Tak. - Zdjął okulary, potarł nasadę nosa, zamknął na chwilę oczy. - Więc jakie są twoje warunki? - Nigdy nie pozwolisz sobie wobec mnie na żaden intymny